Obudziliśmy się późno. Dziś za oknem nieprzyjemnie i smutno. Taka pogoda nastraja mnie na słodycze, jak rzadko. Postanowiłam zrobić niespodziankę śpiącej rodzinie, więc nie mogłam skoczyć po książkę kucharską, a użyłam jedynie własnych wspomnień i wyobraźni. Przypomniały mi się szkockie naleśniki kupowane w supermarkecie Sainsbury's, którymi zajadałam się właśnie w takie dni jak dzisiejszy. Bach, bach do mikrofali, syrop klonowy, obowiązkowo kubek kawy i dzień nabierał kolorów. Wam też polecam. Oryginalny przepis łatwo znaleźć w sieci. Mój to zmodyfikowany przepis na naleśniki. Placki powinny mieć grubość około 3 mm.
Składniki:
Jajka lekko ubijamy z odrobiną soli i cukru, dodajemy mleko, całość mieszamy. Dosypujemy stopniowo mąkę i proszek do pieczenia, dokładnie roztrzepujemy, żeby nie było grudek. Ciasto musi być nieco gęściejsze niż na naleśniki. Smażymy małe placuszki o średnicy ok. 6-8 cm. Podajemy polane niewielką ilością syropu klonowego.
Mi zawsze wychodzą jakieś koślawce i mniej wyrośnięte chyba, ale i tak się nimi zajadam :) Zazdroszczę Ci dzisiejszego śniadanka!
OdpowiedzUsuńŚwietne:) Muszę kiedyś wcześniej wstać i w końcu coś zrobić ciekawego na śniadanie, bo zwykle mi się nie chce;)
OdpowiedzUsuńMieszkasz na Wyspach? To tak jak ja :) Poza tym świetny przepis na szkockie naleśniki (w sam raz na szkocką pogodę). Zainspirowałaś mnie, muszę je lada moment zrobić! Pozdrawiam, Daria :)
OdpowiedzUsuń