Początkowo przeraziła mnie ilość jajek w nadzieniu - osiem sztuk! Potem ilość cukru i soku z cytryny. A na końcu konsystencja "kremu" czyli praktycznie woda. Pomyślałam sobie: "Trudno, nie wyjdzie. Tylko szkoda tych składników". Jakże wielkie było moje zaskoczenie, gdy tarta wyjechała z piekarnika. A jakie wielkie było zdziwienie męża, gdy jej spróbował! Zdecydowanie polecam!
Składniki na spód:
- 300 g mąki pełnoziarnistej (może też być zwykła pszenna, ale ja wolę "zdrowiej" i bardziej herbatnikowo)
- szczypta soli
- 50 g cukru pudru
- 200 g masła
- 1 jajko
Składniki na nadzienie:
- 8 dużych jajek
- 1,5 szklanki drobnego cukru (dałam zwykły)
- szklanka soku z cytryny (z ok. 4-5 cytryn)
- drobno starta skórka z 3 cytryn
- szklanka śmietany kremówki
Owijam folią i wkładam do lodówki przynajmniej na godzinę. A jak się spieszę to na 15 minut do zamrażalnika.
W międzyczasie przygotowuję nadzienie i grzeję piekarnik na 180 stopni.
Najpierw ścieram skórkę z cytryn, potem wyciskam z nich sok. Jajka wbijam do miski i ucieram z cukrem, aż do białości na najwyższych obrotach miksera. Przecedzam sok z cytryny, wlewam go do masy jajecznej, dodaję skórkę cytrynową i śmietanę. Wszystko ucieram na gładką masę.
Schłodzone ciasto rozwałkowuję umieszczając je między dwoma kawałkami folii spożywczej. Nie przykleja się wtedy do wałka :) Wykładam ciastem okrągłą, nasmarowaną masłem, formę, nakłuwam ciasto widelcem. Można ciasto wyłożyć papierem do pieczenia i przygnieść fasolą, żeby się nie podniosło. Ciasto wkładam do piekarnika na około 10 -15 minut. Czasem może wyjść dłużej. Istotne, by ciasto już było blado upieczone.
Wyciągam formę z piekarnika, zmniejszam temperaturę do 150 stopni, wylewam masę na ciasto i znów piekę. Tym razem ok. 45 minut, aż masa ładnie się zetnie. W książce napisano, że środek może być półpłynny, ale ja potrzymałam dość długo, żeby całość ładnie się ścięła.
Podaję schłodzone do temperatury pokojowej. Ponoć można serwować z bitą śmietaną lub owocami, ale mnie wystarcza rozkoszny cytrynowy smak i nie zamierzam go niczym zakłócać.
UPDATE: po dwóch dniach od upieczenia stwierdzam, że zgodnie z opinią p. Magdy Gessler, ciasta kruchego nie należy przechowywać w lodówce, bo traci kruchość. Mnie już taka nie smakuje, ale mąż wtrąci każdą ;P Niemniej jednak, najlepiej szybko pochłonąć całość ciasta ;)
Ju mój mąż uwielbia wszystko co cytrynowe i już wiem jaki będzie mój najbliższy wypiek :D
OdpowiedzUsuńmmmmmm, a ja się właśnie do limonkowej przymierzam!!!! Dzięki za odwiedziny i zaproszenie ;) Pozdrawiam serdecznie, do kolejnego!!!
OdpowiedzUsuńA ja przy niedzieli także popełniłam tarte - zdecydowanie waniliową :) Na Twoją też się skuszę :))))
OdpowiedzUsuńPonieważ uwielbiam kwaśne smaki, ta tarta jest w sam raz dla mnie!
OdpowiedzUsuńja też się skusiłam, chociaż podobnie jak Ju byłam sceptyczna widząc nadzienie prawie wylewające się z formy, ale dla mnie ta tarta trochę zbyt cytrynowa :D ale przepis OK, ciekawe, czy można z czymś innym niż cytryną zrobić
OdpowiedzUsuńjustinaa
justinaa, pewnie można np z limonką. Nie wiem, jak z pomarańczą. Ważne, żeby mona było sok wycisnąć ;P
OdpowiedzUsuńWiesz, ja generalnie za cytrusami nie przepadam, ale tak jak napisałam - zrobię wszystkie tarty z tej książki.
ok to czekam na dalsze przepisy
OdpowiedzUsuń:)
J.
tarta zrobiona :) wyszła PRZEPYSZNA, upiekła się 40 minut temu, a już nie ma połowy :)
OdpowiedzUsuń@ Anonimowy - bardzo się cieszę :)
OdpowiedzUsuńA już niedługo kolejna - gruszkowo-migdałowa :)
to już nie mogę się doczekać, mąż uwielbia gruszki :)
OdpowiedzUsuńmiałam drugie podejście do tarty, dałam tylko pół szklanki soku z cytryn i startą skórkę z dwóch, wyszła przepyszna, goście zachwyceni :P
OdpowiedzUsuńtarta wyszła, za pierwszym razem masakrycznie cytrynowa, mąż zjadł bez słowa. za drugim razem łagodniejsza - na jego życzenie, zniknęła cała :)rmmg
OdpowiedzUsuń