Podobno każda ciąża jest inna. Póki co, w połowie trzeciego miesiąca obalam ten mit. Mam dokładnie powtórkę z rozrywki - mdłości popołudniowo-wieczorne, które łagodzi jedynie sok pomarańczowy, parcie na pikantne i kwaśne, wstręt do słodyczy i ogromną ochotę na wszystko, co z buraków. Mąż zachwycony - barszcz czerwony znów króluje i tak potrwa pewnie do wiosny.
Dziś ugotowałam 3l zupy. Został pusty garnek.
Składniki na 3l:
- 3 litry wody
- 2 kostki rosołowe
- 4 średnie buraki
- 3 marchewki
- 2 pietruszki
- pół selera
- 7-8 ziaren pieprzu i ziela angielskiego
- 2 listki laurowe
- 1 łyżka majeranku
- 1 łyżka octu winnego
- sól, pieprz do smaku
Wodę zagotowuję z kostkami. Dodaję obrane i umyte marchewkę, pietruszkę i seler oraz ziarna pieprzu i ziela jak i listki laurowe. Buraki obieram, myję i ścieram na tarce na talarki (tak robi moja teściowa, twierdząc, że dzięki temu lepiej oddają smak i kolor). Dokładam buraki do gotującej się zupy, zmniejszam ogień i gotuję po przykryciem ok. 1 godziny. Buraki muszą być miękkie.
Wyciągam włoszczyznę, zostawiam buraki (uwielbiam je wyjadać). Doprawiam octem, solą i pieprzem. Na sitku (żeby nie powpadał cały do zupy) zanurzam majeranek, który trzymam w garnku ok. 10 minut.
Pierwsza nuta jest delikatna, ale barszcz na końcu jedzenia całego talerza powinien pozostawić przyjemne uczucie rozgrzania.
W drugim garnku gotuję uszka, tortellini albo jajka na twardo i z tym serwuję.
Zamiast octu winnego polecam również ocet jabłkowy, delikatniejszy, a barszcz równie mocno na tym zyskuje.
OdpowiedzUsuńA i ja również nie robię zasmażki, lubię klarowny i pełny smak warzyw :)
pzdr