Dzisiejszy obiad jest moim ideałem. Choć mieszkam tu od urodzenia, kluski żelazne, typowo łódzka potrawa, nigdy nie gościła dotąd na moim stole, ale od czego ma się znajomych :) Znów posiłkując się wiedzą koleżanek sięgnęłam po polecany przepis. Dzięki, Risoniu, za inspirację!
Kolor klusek sprawia, że zwane są również szarymi. Szkoda, że nie zawierają żelaza, jak nazwa głosi, bo mogłabym jako ciężarówka bezkarnie pochłaniać je garnkami :)
Składniki na 3 porcje (po 7 klusek dla każdego):
- 800g starych ziemniaków
- 1 duże jajko
- ok. szklanki mąki pszennej (plus na dosypanie)
- nieco pieprzu
Wióry ziemniaczane przekładam do miski. dodaję wcześniej wspomnianą skrobię z dna i wszystko mieszam. Dodaję jajko i pieprz oraz połowę mąki. Mieszam dokładnie sprawdzając konsystencję ciasta i dosypując stopniowo mąkę. Ciasto musi być dość zwarte. Gęściejsze od ciasta na placki, ale dość rzadkie, by nie dało się go formować w dłoni.
W dużym garnku gotuję wodę z solą.
Biorę do ręki dwie łyżki. Jedną z nich maczam we wrzątku i nią nabieram porcję ciasta. Drugą łyżką pomagam sobie przy obracaniu ciasta tak, by uformować z niego kluskę. Tak sformowaną wkładam do gotującej się wody. Ciasto jest dobre, jeśli kluska się nie rozpada tylko spokojnie wypływa na wierzch.
Jeśli się rozpadnie, to znak, że należy dodać jeszcze nieco mąki.
Tak sprawdzone ciasto znaną już metodą łyżkową przerabiam na kluski, które gotuję od wypłynięcia przez około 5-7 minut.
Wyławiam je łyżką cedzakową wprost na talerze.
Podaję z dobrym mięsem pieczeniowym z dużą ilością sosu albo ze skwarkami. Ogórek kiszony mile widziany :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz