czwartek, 28 lipca 2011

Sernik z malinami i białą czekoladą

Mój pierwszy sernik w życiu. Pierwszy samodzielnie zrobiony. Zaczęło się od kupienia koszyka malin. A dalej już poszło ;) Czy dobry? Zniknął w ciągu 36h od upieczenia, przy czym pierwsze 12 spędził w lodówce. W związku z tym, już planuję popełnić następny. Tylko wtedy użyję sera, który własnoręcznie zmielę, bo te z wiaderek są bez smaku i za wodniste.
 
  • 12 ciastek pełnoziarnistych digestive
  • 60g masła
  • 500g serka trzykrotnie zmielonego
  • 2 jajka
  • 2 łyżki mąki
  • 3/4 szklanki cukru
  • 150ml śmietanki kremówki
  • pudełko malin
  • 100g białej czekolady
  • 2 łyżeczki kakao (opcjonalnie)

Najpierw zajmiemy się spodem. Wkładamy ciasteczka do torebki foliowej i metodą Nigelli rozgniatamy je tłuczkiem bądź pięścią na pył. W międzyczasie roztapiamy w mikrofali masło, mieszamy je z pyłem ciastkowym i trzema łyżkami posiekanej wcześniej czekolady. Na tym etapie można dosypać też kakao, jeśli spód ma mieć czekoladowy posmak.

Teraz masa. Miksujemy ser i śmietankę. Następnie dodajemy jajka i wciąż dokładnie miksujemy starając się wpuścić jak najwięcej powietrza do masy. kolejnym krokiem jest powolne wsypywanie cukru i dalsze miksowanie. Na koniec dodajemy mąkę i jeszcze raz miksujemy wszystko razem. Do masy wsypujemy delikatnie maliny oraz pozostałą białą czekoladę. Mieszamy łagodnymi ruchami, by nie uszkodzić malin.
Wykładamy okrągłą formę (średnica ok. 20cm) ciastkowym spodem, dociskamy delikatnie ręką, a na to wylewamy masę serową. Jeśli forma jest już wyrobiona i przecieka, to przed tymi zabiegami dobrze ją obłożyć folią aluminiową od ZEWNĄTRZ.


Piec w 180 stopniach przez 45 minut do 1h (u mnie to było ponad godzinę, ale to zależy od wysokości, na jakiej położymy ciasto. U mnie to najniższa pólka, jako że mój piekarnik działa tylko z termoobiegiem i muszę unikać tego nawiewu, jeśli ciasto ma być w innym kolorze niż czerń.

Po upieczeniu NIE wyjmujemy z piekarnika, a jedynie otwieramy częściowo drzwiczki, żeby ciasto spokojnie wystygło. Sernik nie znosi nagłej zmiany temperatury, co w zasadzie wydaje się być normalnym, bo kto z nas lubi ;)
Po ostudzeniu obowiązkowo do lodówki na dwie godziny. Dopiero po tym czasie można kroić i jeść ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz